-
[calendar mini=true nav=false]
Najnowsze komentarze
Dwa tygodnie od rozpoczęcia roku szkolnego. Rzeczywistość stawała się coraz bardziej szkolna, a obowiązki z każdym dniem zwiększały proces przyciągania ziemskiego.
I właśnie w tym ciekawym momencie… oderwaliśmy się od ziemi i polecieliśmy ku nieco innej… „uczelni”. Położonej na brzegu jeziora, wyciętej scyzorykiem architektonicznej odrębności od innych obiektów (niczym w Soplicowie), ze stadniną nieopodal, z malutkimi latarenkami (prawie jak w „Zaczarowanej dorożce”) i z głębokimi fotelami (trochę jak z wiersza „Małe kina”). W te fotele tak samo skutecznie – po uszy – zapadali się wielcy wykładowcy i mniejsi uczniowie – w zapamiętaniu dyskutujący o języku polskim, literaturze, filozofii lub historii.
Rozpoczął się drugi w historii naszej szkoły obóz humanistyczny!
A w tym czasie…
Zdania wielokrotnie złożone zyskały nie tylko swoje idealne rozbiory, ale i nie mniej doskonałe „ubiory”. Ubierane w poszczególne słowa, podczas zajęć dotyczących interpretacji rzeczywistości poprzez język, uwrażliwiały na niepotrzebną wszechobecność wyrazu „nienawiść” w stosowanych przez nas wyrażeniach i zwrotach. Otwierały oczy i umysły na całkiem nowe frazeologizmy, jak również nobilitowały te nieco starsze, wyciągając je z lamusa polskiej mowy. Zaczynaliśmy rozumieć – za Norwidem – że zawsze należy „odpowiednie dać rzeczy słowo…”
Wszystko robiło się inaczej niż na lekcjach. Odmiennie interpretowało się „szkolne” teksty. Z innej strony przyglądało się twórcom i ich dziełom. Dyskutowało się „zajadle”, lecz… bardzo polonistycznie, broniło się własnego zdania (miało się własne zdanie!) i nie odczuwało się lęku lub niechęci przed mówieniem. Pod innym kątem (prawie do góry nogami) oglądało się film. „Sztukowało się metafory” oraz broniło się „innego” – na podstawie literatury i filozofii. Robiło się tak wiele rzeczy literacko – artystyczno – polonistycznych, które zhumanizowały całkowicie wszystkich – nawet tych nie do końca przekonanych do języka polskiego (lub historii czy filozofii) – uczestników obozu w Pszczewie.
Tutaj nawet jedzeniu spaghetti podczas kolacji towarzyszyli Romeo i Julia we fragmentach dramatu Szekspira, czyniąc tym samym z malutkiego podestu w stołówce – naprawdę wielką scenę Wszystko za sprawą uczniowskiej pomysłowości, przyprawionej szczyptą artystycznego szaleństwa.
Wróciliśmy z ogromnym zapałem i niesamowitą energią do działania. Ze spisem lektur – koniecznych do przeczytania. Z mnóstwem sentencji i aforyzmów – powkładanych w zakamarki tak głowy, jak i serca. Ze wspaniałymi wrażeniami, wspomnieniami, z uszlachetnioną wrażliwością na język ojczysty. Niechaj to właśnie one – skrzydlate myśli i piękne słowa – niczym busole wskazują humanistyczne cele i kierunek działań.
Wszak przecież „umysł ludzki – rozszerzony o nowe idee – nigdy już nie wraca do swych pierwotnych wymiarów…”
Aneta Gizińska-Hwozdyk
[calendar mini=true nav=false]
[calendar mini=true nav=false]