-
[calendar mini=true nav=false]
Najnowsze komentarze
Obóz matematyczny – czyli gdy nie wiesz co robić, licz deltę.
W czwartek, siedemnastego października, tuż po lekcjach rozpoczęła się nasza trzydniowa przygoda z matematyką. Obładowani bagażami zapakowaliśmy się do samochodów i wyruszyliśmy do Lubniewic, a dokładniej do Ośrodka Stilonu. Na miejscu przywitała nas pani recepcjonistka, która przydzieliła każdej parze pokój. Początkowo zawiedzeni byliśmy, że są jedynie dwuosobowe (oprócz dwóch tzw. „apartamentów”- trzyosobowych pokoi z ‘ekskluzywnym’ ogrzewaczem i łazienką, która nie przypominała tej rodem z PKP – jak było w przypadku normalnych pokoi ), ale jak zapewne można było się spodziewać, wieczory spędzaliśmy w większym gronie (zjednoczeni również za sprawą pewnego zakładu). Po przyjeździe dostaliśmy godzinę na rozpakowanie się i rozgoszczenie
w nowym miejscu.
Tego dnia czekało nas jeszcze 5 godzin ciężkiej, mozolnej pracy, ślęczenia, stękania i załamywania rąk nad matematycznymi zawiłościami – tak nam się wydawało. Praca, o dziwo, okazała się nadzwyczaj przyjemna! Samodzielnie podzieliliśmy się w kilkuosobowe grupki, zasiedliśmy przy stołach i wspólnymi siłami rozwiązywaliśmy zadania – cały czas pomocą służyli nam prof. Wiśniewska
i prof. Konopelski. Czas umilały nam żarty i zabawne historie, których efektem były niepohamowane wybuchy śmiechu. Luźna i bezstresowa atmosfera sprawiła, że matematyka stała się jakby bardziej „ludzka” i przyziemna – przynajmniej takie wrażenie dało się odczuć po rozmowach z tymi, którzy do tej pory nie mieli (bądź po prostu nie chcieli) mieć nic wspólnego z matematyką – czyli uczniami z kursów podstawowych.
Na naukę matematyki przeznaczone było 5 godzin pierwszego i ostatniego dnia, natomiast w piątek było to aż 10 godzin! Ale czy ktoś to odczuł wyjątkowo boleśnie? Przypuszczam, że nie, bo w tak sympatycznej atmosferze, pełnej żartów i humoru nie dało się narzekać. Co zaskakujące, gdy był czas na naukę – to faktycznie został on maksymalnie wykorzystany, a gdy przyszedł czas na „odpoczynek i integrację” również nie szczędziliśmy swoich sił. Profesorowie jako dodatkową atrakcję zorganizowali ognisko, przy którym wspólnie spędziliśmy piątkowy wieczór.
Efektem trzech dni spędzonych w Lubniewicach były zeszyty pełne zadań, głowy pełne wiedzy, a my sami pewniejsi, że poradzimy sobie z maturą. Przerobione zostały arkusze maturalne – dla podstawy: 10 podstawowych; dla rozszerzenia: 5 podstawowych i 5 rozszerzonych. Po wspólnych rozmowach przy posiłkach doszliśmy do wniosku, że bylibyśmy chętni na kolejny taki wyjazd, w kwietniu – przed maturą. A jak będzie, zobaczymy.
Patrycja Toczkowska
[calendar mini=true nav=false]
[calendar mini=true nav=false]