-
[calendar mini=true nav=false]
Najnowsze komentarze
II Liceum w wyjątkowy sposób świętowało Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego – w naszej szkole odbyło się dyktando, w którym rywalizowali uczniowie „Przemysłowej” oraz osoby publiczne Gorzowa, czyli urzędnicy, przedstawiciele służb mundurowych, dziennikarze… Kto sprostał „pstropiórej pustułce i żółtookiej pójdźce”?
Około 30 uczniów II LO i trochę mniejsza grupa tzw. VIP’ów (do której należeli m.in. Lubuski Kurator Oświaty, Bogna Ferensztajn, dyrektor Wydziału Edukacji Adam Kozłowski, dyrektor Wydziału Kultury Ewa Pawlak i wielu innych) konkurowała w „Dyktandzie o pióro wojewody”. W rzeczywistości konkurencja ta nie była odczuwalna, wręcz przeciwnie – panowała bardzo miła atmosfera, zapewne z tego względu, że zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie można było zauważyć objawy strachu przed tym, co za chwilę odczyta wojewoda lubuski Marcin Jabłoński. A odczytał on, niekiedy z dużymi trudnościami, tekst, który stworzyła specjalnie na tę okazję prof. Elżbieta Skorupska-Raczyńska, rektor gorzowskiej PWSZ. W treści niemało było pułapek związanych z pisownią (roz)łączną partykuły „nie”, wyrazów obcego pochodzenia czy również tych rodzimych, a mało znanych, szczególnie młodszym użytkownikom języka polskiego.
Po długim wysiłku umysłowym nadszedł czas na przerwę, w trakcie której poloniści II Liceum zamienili się w komisję konkursową i niecałą godzinę później wiadomo już było, kto jest mistrzem ortografii! Pióro wojewody lubuskiego trafiło do uczennicy naszego liceum Julii Nowak, której szczerze gratuluję wyniku, gdyż napisanie niemal całkowicie poprawnie dyktowanego tekstu było nie lada wyczynem!
Zarówno starsza, jak i młodsza grupa uczestników dyktanda oprócz tego, że musiała się nagłowić podczas pisania, na pewno też miała niecodzienną okazję, by po raz kolejny przekonać się o bogactwie języka polskiego, które trzeba stale odkrywać i rozwijać, m.in. poprzez takie, jak to, spotkania. Konkurs wojewody, jak i sam Dzień Języka Ojczystego są więc wspaniałymi inicjatywami, które należy podtrzymać, by w dobie skrótowych informacji i deficytu czytelnictwa pokazać, że każdy może używać pięknego języka polskiego. Wprawdzie nikomu nie udało się napisać dyktanda bezbłędnie, ale „staromodny sansalwadorczyk, który wraz z narzeczoną pół-Polką podróżował po rubieżach Unii Europejskiej” na pewno nam to wybaczy.
Alicja Zell
Oto tekst dyktanda:
Jakiś czas temu w mało popularnej gazecie „Na skróty” ukazał się nie za długi, ale też i nie krótki tekst o przedziwnej historii zaobserwowanej w pobliżu pewnej podgórskiej wsi. Otóż, według relacji tuziemca, doszło wówczas wśród zwierząt do swoistego mityngu. Na polanie, jak wynika z nietuzinkowego reportażu, zebrało się w niespełna godzinę wszystko, co na wolności żyło w nie najdalszej okolicy. Były tam i różnokształtne zwierzęta, i wielobarwne ptaki, wśród których prym wiodły: pstropióra pustułka, żółtooka pójdźka i rozhukany puszczyk. Bractwo to przez dłuższą chwilę, hojnie swingując, skrzeczało, wrzeszczało, ryczało, tłukło się i harcowało wśród srebrzystozielonych krzaków i drzew, oświetlonych księżycową poświatą, nieśmiało przebijającą się przez bujny starodrzew. Chłopina próbował, jak zrobiłby niejeden rzetelny skrutator, zrachować to hałaśliwe towarzystwo. Kiedy jednak na okamgnienie wpół żywy z wrażenia chudopachołek przymknął ciężkie niby ołów powieki, ten leśny high life, jak twierdzi, nieoczekiwanie rozpierzchnął się chybko w różne strony. On sam, ocknąwszy się, popędził na oślep przed siebie, byle bliżej nie wymyślonych, a rzeczywistych ludzi.
Nazajutrz, tuż przed wyjazdem do Rucianego-Nidy, stojąc wraz z innymi na przystanku i czekając na minibus, snuł jak niemal w Hyde Parku niezwykłą superopowieść o leśnych paraduchach. W stretchowej kurteczce à la tużurek sprawiał wrażenie człowieka nie z tego świata. Nie dziwota, że następnego dnia przysiółka zwalił się tłum i ciekawskich, i niedowiarków, i hobbystów. Rzekomo przyjechał nawet jeden staromodny sansalwadorczyk, który wraz z narzeczoną pół-Polką podróżował po rubieżach Unii Europejskiej. Jedni wietrzyli w wydarzeniach zapowiedź końca matki Ziemi, inni widzieli w tym niewyobrażalny exodus, jeszcze inni czystą herezję bądź zwykłe czary-mary. Nic tu nie trzymało się kupy; było jak dziurawe rzeszoto. Dysputy rychło przekształciły się w kłótnie. Nie jeden, nie dwóch, handrycząc się między sobą, wykorzystywało także nietuzinkowe środki perswazji, toteż niemłody już felczer nie nadążał ze świadczeniem pierwszej pomocy niby-medycznej. Niektórzy nie uniknęli hospitalizacji. Jedynie lokalny zajazd o nietuzinkowej nazwie, nomen omen „Pod Gołym Niebem”, skorzystał na tym i przeżywał swoją złotą godzinę. Ni stąd, ni zowąd wszystko ucichło. Baby zajęły się darciem pierza, a chłopy zwózką gałęziówki. Tylko niezniechęcony niewybrednymi komentarzami chłopek roztropek niemal co wieczór skrada się ku polanie i heroicznie czeka tam wciąż na swój los na loterii życia.
Wg internetowego słownika pwn:
lecz «spójnik wyrażający przeciwieństwo, kontrast lub odmienne treści»
a «spójnik łączący zdania lub wyrażenia o przeciwstawnej treści, np. On gra, a ona tańczy. Nauka a zabawa.»
Także chyba ma sens 🙂
Jednak się nie zgodzę. Podane przykłady dotyczą trochę innego użycia spójnika. W „Kulturze języka polskiego” (PWN, 2005) w rozdziale poświęconym błędom językowym jako jedno z potknięć w składnii autor wymienia zbędne zapożyczenia składniowe, np. „Wydarzyło się to nie wczoraj, a przed tygodniem”, zam. „Wydarzyło się to nie wczraj, ale przed tygodniem”.
I jeszcze fragment Słownika poprawnej polszczyzny PWN poświęcony spójnikowi „a”:
Jeżeli pierwszy człon zdania jest zaprzeczony, w drugim jako element przeciwstawny lub prostujący powinien wystąpić spójnik ale, lecz, tylko; użycie w tej funkcji spójnika a jest dopuszczalne tylko w normie potocznej. Np.: Nie jest zdrowy, ale chory, pot. dopuszczalne: a chory. Zwierzę to pochodzi nie z Afryki, tylko z Azji, pot. dopuszczalne: a z Azji. Uwielbiały go nie elity, lecz tłumy, pot. dopuszczalne: a tłumy.
Witam serdecznie.
Z tego co mi wiadomo, wyrażenie „chłopek-roztropek” pisze się przez łącznik.
Pozdrawiam serdecznie.
[calendar mini=true nav=false]
[calendar mini=true nav=false]
Może się mylę, ale wydaje mi się, że w dyktandzie jest błąd składniowy: „byle bliżej nie wymyślonych, a rzeczywistych ludzi”. Czy nie powinno być przypadkiem: „byle bliżej nie wymyślonych, lecz/ale rzeczywistych ludzi”? Zamiast „a” powinno być „ale” lub „lecz”.