-
[calendar mini=true nav=false]
Najnowsze komentarze
Nasza szkoła niemalże zupełnie podzieliła się pomiędzy przyszłych medyków a prawników. W ujęciu ogólnym uczniów tych można zakwalifikować do dwóch grup: ścisłowców i humanistów. Dla tych drugich dzisiejszy dzień był dniem szczególnym, gdyż w ramach Festiwalu Nauki wśród licznych wykładów z biologii tudzież fizyki, pojawił się wreszcie jedyny o wydźwięku stricte humanistycznym.
Tegoroczna sesja (już piąta) dotyczyła twórczości Tadeusza Różewicza. W ramach wprowadzenia i jednocześnie przywitania uczestników wystąpiło szkolne koło teatralne przygotowane przez pp. Anetę Gizińską-Hwozdyk w przedstawieniu pt. „Śmierć na różanym zakręcie”, które niejako nakreślało tematykę następujących po tym wykładów i pozwoliło już od początku zrozumieć poruszaną problematykę.
Właściwą część sesji stanowił wykład doktorantki z UAM w Poznaniu, pani Edyty Sołtys-Lewandowskiej, której wypowiedź dotyczyła w głównej mierze języka Różewicza jako tego przepełnionego sferą sacrum. Zważając na to, że przez większą część lat twórczości poeta otwarcie podważał istnienie Boga i jego działalności, wyjątkowo często pojawiają się odwołania właśnie do Jego postaci (obecnie w co trzecim utworze, natomiast spośród nich w co drugim bezpośrednio do uroczystości mszy świętej). Przykładowym wierszem, poddanym interpretacji było „Drewno” ze zbioru „Poemat otwarty”. Nieco prześmiewczy, ironiczny wydźwięk związany jest z poglądami Różewicza, jednak silniejsze od tego okazują się powody, dla których treści takie mają w ogóle miejsce. A jest to związane oczywiście z religijnością rodziny Różewiczów, która najwidoczniej wpisała się trwale w świadomość Tadeusza.
O wpływie rodziny na twórczość poety mówił również Jacek Turek. Podczas wygłaszania referatu prelegent szczególną uwagę zwrócił na rolę matki, która odeszła… Jej to Różewicz poświęcił utwory z tomiku „Matka odchodzi” oraz wiele innych. Postać rodzicielki, a raczej pamięć o niej staje się w pewnym momencie częścią codzienności, czymś, co musi zaistnieć, bo „każdy poranek był dniem matki. I południe i wieczór i noc”. W kontekście tego oraz innych trudów, z którymi borykał się poeta (a które opisane zostały w najnowszych utworach prozatorskich), uczeń klasy pierwszej opowiadał o ludzkim wymiarze doświadczeń egzystencjalnych i cierpienia, które przejawia się w sferze cielesnej, fizycznej oraz tej wewnętrznej, duchowej, która jednak ma zdecydowanie silniejsze oddziaływanie na człowieka.
Kolejna część sesji humanistycznej odbywała się w czytelni przy węższym gronie zainteresowanych, tzn. olimpijczyków bądź prawie pewnych przyszłych olimpijczyków. Tam też pani Edyta Sołtys-Lewandowska prowadziła ćwiczenia z interpretacji tekstów, a przy okazji zaopatrywała uczestników w szerokie konteksty biograficzne. Przedmiotem rozważań stał się również dialog prowadzony między Tadeuszem Różewiczem a Czesławem Miłoszem, których odmienne poglądy paradoksalnie zbliżyły (dzięki nim właśnie możliwa była owa rozmowa i polemika na tematy poruszane w utworach). Chyba najznamienitszymi utworami o takim charakterze są „Unde malum?” Różewicza oraz „Unde malum” Miłosza. Po ich analizie i zakończonych ćwiczeniach swój referat przedstawił Bartłomiej Piekutowski, który (kolejny raz dzisiaj) przybliżył postać Różewicza, szczególną uwagę zwracając jednak nie na twórczość, ale na życie poety.
Sesja humanistyczna dobiegła końca, ale fascynacja literaturą (i mam nadzieję… od dziś różewiczowską) wręcz przeciwnie. Jako humanistka dziękuję za zaangażowanie prelegentów oraz koła teatralnego. Zapraszam jednocześnie do tym większej aktywności już za rok, ale i w codziennych zmaganiach (zmagania to odpowiednie słowo?) z językiem polskim.
Oliwia Dziamecka
[calendar mini=true nav=false]
[calendar mini=true nav=false]
Nie zgadzam się z pierwszym zdaniem Oliwio. Mat-fiz’ów jest chyba więcej od humanistów. Spójrz chociażby na pierwszą klasę dla której otwierany jest tylko JEDEN kurs z historii dla przyszłych prawników, a dla drugich klas nie lepiej bo tylko dwa które i tak nie są zapełnione do końca.