-
[calendar mini=true nav=false]
Najnowsze komentarze
Przygoda rozpoczęła się wraz z pojawieniem się na stronie Olimpiady Literatury i Języka Polskiego tematów olimpijskich. Lepsze i gorsze chwile związane z ich realizowaniem, a także dalszymi przygotowaniami sprawiły, że powstała 13-osobowa (przesąd o pechowej trzynastce zdecydowanie się nie sprawdził) najlepsza grupa pod słońcem, którą śmiało można nazwać olimpijską.
Składali się na nią belfrowie, którzy przygotowywali uczestników konkursu przedmiotowego i niczym Atomówki (o których ostatnio rozmawialiśmy) wspierali swych podopiecznych, byli nimi : pp. Aneta Gizińska-Hwozdyk, pp. Mariusz Biniewski oraz pp. Tomasz Pluta -w roli tej różowej bohaterki kreskówki (swe upodobanie do tejże barwy zdradził on ostatnio kartą kredytową w tym kolorze oraz chusteczkami). Resztę zespołu stanowiły uczennice, które podjęły się… trudu(?) napisania pracy olimpijskiej.
Choć dwóm z nich udało się odnieść sukces na najwyższym szczeblu (czego jeszcze raz gratulujemy Patrycji Barylski i Weronice Zapadce), swoje spotkania z poezją w pełnym składzie uskutecznialiśmy bardzo często, nie zrażając się tymczasowym niepowodzeniem. To ostatnie Ostatnim– 22 czerwca – miało ono nieco inny charakter…
Tym razem nie analizowaliśmy tekstów literackich i nie dobieraliśmy kontekstów do poszczególnych utworów (choć w rękach jednej z nas znalazł się tomik podpisany przez samego Tomasza Różyckiego, którego osobą jest szczerze zafascynowana). Co więc robiliśmy?
… poznawaliśmy w praktyce nowy środek stylistyczny, który sami stworzyliśmy – kulinaryzmy! (Proszę postępować z nim bardzo ostrożnie – jeżeli chodzi o wykorzystanie w tekście… obawiam się, że nie zostałby uznany przez sprawdzającego, co nie oznacza, że nie zostałby polubiany.) Tym razem również i miejsce nie było odpowiednie do, wydawałoby się, poważnych literackich rozważań. Szkołę zastąpiliśmy ogródkiem w Kostrzynie nad Odrą, który sąsiadował z rzeką. Z tą i my mieliśmy bezpośredni kontakt. Zapewniona świetna organizacja spotkania uwzględniała również krótką wycieczkę łodzią po Ujściu Warty, Nie zabrakło też prelegenta, opowiadającego krótką historię okolicy w osobie Agnieszki Kaczmarek – jednej z olimpijek.
Kilku osób niestety zabrakło, jednak dzięki pierwszorzędnemu towarzystwu, pięknej pogodzie (która zapewniła spieczone kolana) oraz oczywiście tak uwielbianemu przez nas jedzeniu z grilla i słodkościom ostatnie tegoroczne spotkanie olimpijskie uważam za absolutnie udane.
Może to dziwnie zabrzmi, ale dzięki niemu właśnie poczuliśmy dużymi krokami zbliżające się wakacje.
We wrześniu planujemy już następny, tym razem rozpoczynający zmagania olimpijskie, wypad, który będzie miał dodatkowo charakter historyczno-poznawczy;)
Teraz pewnie żałujecie, że nie startowaliście w olimpiadzie polonistycznej… i słusznie!
W imieniu naszej paczki zapraszam za rok. Będziemy mogli wspólnie rozwijać zainteresowania i dzielić się nie tylko literackimi upodobaniami.
Oliwia Dziamecka
Gratuluje sukcesów!
[calendar mini=true nav=false]
[calendar mini=true nav=false]
Fajnie, fajnie, spotykajcie się, integrujcie i REAKTYWUJCIE ŻYDY, absolwenci chcą pojechać do Izraela w doborowym towarzystwie! /Kulinaryzmy zawsze spoko 🙂