-
AEC v1.0.4
Najnowsze komentarze
Czas który zdawał się być dla niektórych tylko odpoczynkiem, wpisał się na stałe do historii życia tych osób, które uczestniczyły w międzynarodowej wymianie. Okres ten, umilany różnymi atrakcjami mogę z dumą zaliczyć do takich, jakich chciałbym, aby było jak najwięcej.
W projekcie tym uczestniczyło 17 osób, w tym 2 nauczycieli (prof. Jaroszewicz oraz prof. Wiśniewska). Dnia 22 października, 2012 roku udaliśmy się z wizytą do naszych Hiszpańskich przyjaciół, którzy już u nas zagościli. (link: http://2lo.gorzow.pl/2012/06/04/goscie-z-hiszpanii-relacja-z-wizyty/)
Do samej Malagi dotarliśmy samolotem, więc nasza podróż trwała tylko ok. 8h, ale w Hiszpanii jak zwykle była „maniana” (hiszp.:jutro) więc na autobus poczekaliśmy sobie jeszcze godzinkę. W Marbelli, mieście w którym mieliśmy spędzić kolejne 9 dni, czekały już na nas rodziny. Rozjechaliśmy się wszyscy do domów i już zaczęliśmy na sobie odczuwać uroki hiszpańskiej pogody…
Następnego dnia Hiszpanie oprowadzili nas po swojej szkole. Okazała się ona placówką podobną do więzienia (wszystko zakratowane, wejście do szkoły na „przepustkę”, uczniowie poniżej 18 lat nie mogli sami wychodzić), ale było w niej wszystko. Od zajęć kuchennych, poprzez testowanie wina, a kończąc na laboratorium chemicznym, które było nowoczesne i świetnie wyposażone. Tylko zazdrościć.
Po jako takim zapoznaniu się ze szkołą udaliśmy się na krótką wycieczkę po Marbelli. Zaczynając od ratusza miejskiego, skończyliśmy na plaży, po drodze poznając ogólną historię tej miejscowości. Po wypełnieniu „planu dziennego” udaliśmy się z powrotem do domów, gdzie Hiszpanie zaplanowali nam jakieś atrakcje…
W środę, czyli 23 października, stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. W słonecznej Hiszpanii zaczęło PADAĆ. Wszyscy byli zszokowani, w dodatku tego dnia mieliśmy wchodzić na górę zwaną „Ojen”. Mimo pogody wspinaczka nie została odwołana. Trwała ona parę godzin i po powrocie do Marbelli (szliśmy na pieszo) wszyscy byli zmęczeni i nie mogli się doczekać tego, co będzie. Niestety następnego dnia deszcz się nasilił. Z tego też powodu zamiast do miejscowości Ronda, zrobiliśmy sobie wycieczkę do centrum handlowego „La Canada”. No i potem jak zwykle atrakcje z rodzinami.. ;>
Na szczęście w piątek pogoda się trochę uspokoiła i mogliśmy udać się do Malagi, miasta , w którym wylądowaliśmy. Z rzeczy, które tam zwiedziliśmy, najbardziej zapadła mi w pamięć katedra, zamek oraz muzeum Picassa. Cała Malaga była cudowna, jednak nie mieliśmy zbyt dużo czasu na jej podziwianie z powodu napiętego grafiku..
Cały weekend spędzaliśmy czas z rodzinami, które wymyślały dla nas różne atrakcje. Odwiedzaliśmy innych Hiszpanów, chodziliśmy na kulturalne „czekoladki”, byliśmy na balu Halloweenowym.. Robiliśmy tak wiele rzeczy, że większość z nas nawet nie zauważyła, kiedy zapadła noc i wstał poniedziałkowy poranek.
W drugim tygodniu naszej wyprawy wybraliśmy się do Puerto Banus-najbogatszej dzielnicy Marbelli. Wszystkie ceny były tam ogromne, auta wypasione, a kobiety piękne. W drogę powrotną z Puerto Banus udaliśmy się środkiem transportu, na którym to wieje słony wiatr, czuje się bryzę w powietrzu i człowiek jest zależny tylko od potężnego żywiołu.. wody. Zapomniałem tylko napisać, że w poniedziałek rano Hiszpanie zorganizowali nam lekcję kultury hiszpańskiej w swojej szkole, gdzie podczas quizu były elementy kultury polskiej 😉
Kto nie widział Grenady, ten niczego nie widział”
Właśnie w tym dniu, przedostatnim, udaliśmy się do Grenady-miasta oddalonego od Marbelli o ok. 3h jazdy. To stare miasto było bardzo piękne. Wszędzie znajdowały się fontanny, albo jakieś znaki z owocem granatu, który w starożytności uznawany był za symbol płodności. Zjedliśmy tradycyjne churros, a następnie udaliśmy się do Alhambry. Kto tam nie był, niech„ żałuje. Mimo złej pogody, ten średniowieczny zamek, zbudowany w stylu arabskim przypadł nam wszystkim do gustu.
Środa, dzień pożegnania. Wstaliśmy bardzo wcześnie rano i od razu musieliśmy jechać na dworzec autobusowy. I jak zwykle, wzruszająca scenka pożegnania, wszyscy płaczą, niektórzy się cieszą, mówią jaki to był świetny czas.. Niestety trzeba się rozstać, każdy musi ruszyć własną drogą, wrócić do szkoły, do domu, rodziny..
4 dni później.
To był horror. Z każdego przedmiotu tyle zaległości, tyle sprawdzianów do napisania, tyle zazdrości w oczach niektórych osób… Ale wytrwać jeszcze miesiąc i wszystko już będzie w porządku…
Jakub Kalembkiewicz
„Jakób”
Wiem,że nie na temat, ale wie ktoś może ile musi być min. osób na kursie wf/wos ,żeby nie został zlikwidowany?
chyba 7
AEC v1.0.4
AEC v1.0.4
Zazdroszczę, świetna wycieczka!, wspinaczka w deszczu, miodzio 😉 Relacja też ładna, tylko tak mi się rzuciło: przymiotniki, takie jak „hiszpański” piszemy małymi literami 😉